niepamięć wsteczna

Bardzo często bywam tam, odwiedzam te same miejsca. Wydeptane ścieżki, utarte szablony,  ciągle ten sam algorytm postępowania w zakresie dom-uczelnia-resztki życia towarzyskiego, ci sami ludzie i wcale nie ta sama ja. Nie rozumiem, dlaczego Bydgoszcz w snach odwiedza mnie tak często. I to jako największy koszmar, mimo że to miasto wcale na to nie zasługuje.
Zawsze uczono mnie, że wielkie rzeczy wymagają wielkich trudów i zastanawiałam się, czy moja zmiana uczelni nie jest może nawet taką próbą pójścia na łatwiznę. Pytanie tylko co naprawdę wymagało większej odwagi. Jakby nie patrzeć dwa lata to dużo. Wejście w nowe środowisko nie jest łatwe dla mnie, ale... kto nie ryzykuje ten nie pije szampana.  Czas też pokazuje, że nie miałabym tam co robić. Tutaj z kolei mam czas, by zająć się medycyną, a nie walką z rzeczami, na które nie mam wpływu. Nie tracę czasu na "zbieranie się w sobie", po prostu idę. Mam wreszcie czas na psychiatryczne koło naukowe.  Jest mi z tym lepiej.  Jeśli chodzi o samych ludzi to chyba przestałam oczekiwać cudów i chyba nawet nie chce mi się walczyć z tym pierwiastkiem nieufności, którego nie umiem przełamać względem każdej poznanej osoby.
A poza tym zmęczył mnie ten weltschmerz.
Mam nadzieję, że wkroczę na etap "niepamięci wstecznej", bowiem dla mózgu naturalną koleją rzeczy jest wypieranie nieprzyjemnych doświadczeń. Pewnie za kilka lat zatrą się już wszystkie złe wspomnienia i zostaną same dobre. Naprawdę z całego serca sobie tego życzę.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Grażyna kontra medycyna

Why so serious?

bądź odważna